Viktor Frankl, były więzień obozu koncentracyjnego w niebywały sposób pisze o sensie życia, który dzisiaj tak wiele ludzi utraciło.
„Z tamtego czasu wyniósł doświadczenie, które pozwoliło mu zrozumieć, co stanowi rdzeń człowieka, kiedy odebrano mu już wszystko: spotkanie z własnym „ja”. Cechą charakterystyczną dzisiejszej epoki jest to, że wiele osób wskutek pośpiechu życia nie ma okazji do spotkania z własnym „ja” lub aktywnie tego unika, bezustannie się rozpraszając. Dlaczego? Dlatego, że takie spotkanie z samym samą mogłoby się wiązać z nieprzyjemnymi uczuciami lub zgoła byłoby nie do zniesienia”.
Viktor Frankl pisze o tym, że minione lata otrzeźwiły nas i pokazały, że liczy się to, co ludzkie, że sprowadza się do człowieka. „To on ocalał, sam tylko człowiek – ni mniej, ni więcej. Bo on ocalał w tym bagnie najnowszej przeszłości.”
„Pozostawał tylko człowiek, „nagi” człowiek. Tamte lata ogałacały go ze wszystkiego – z pieniędzy, władzy, sławy: nic już nie było dlań pewne, ani życie, ani zdrowie, ani szczęście: wszystko stawało się wątpliwe- próżność, ambicja, koneksje. Wszystko zostało zredukowane do nagiej egzystencji.”
Człowiek ulegał „przetopieniu” – albo stawał się kimś z tłumu, „czymś (!) bezimiennym” albo „stapiał się do własnego ja”. To zależało od tego jaką decyzję podjął. „Naga egzystencja”, bycie sobą bez masek – jak pisze Frankl, nie jest niczym innym jak decyzją. Niektórym w podjęciu decyzji pomagała egzystencja innych, ich bycie jako wzorzec. Nasuwa się pytanie, ilu jest ludzi, którzy mogą oddziaływać swoim byciem? W jaki sposób są postrzegani przez innych? Frankl nawołuje do urzeczywistniania swoich treści poprzez bycie, każdego z nas.
Młodzieży i dzieciom przekazuję, jak ważne jest posiadanie sensu życia, który każdy musi określić sobie sam. I wydawałoby się, że dla młodych umysłów jest to trudne… Nie jest, pod warunkiem że nie będziemy forsować sensu życia w naszym wydaniu - nas – dorosłych.
Commenti